Compliance – warto być mądrym przed szkodą

Nie od dziś wiadomo, że mądrym jest się dopiero po szkodzie. Zdawałoby się zatem oczywistym, że aspekt prewencyjny wielu podejmowanych przez przedsiębiorców czynności jest równie istotny, co ich finalny rezultat. Ponadto, jak pokazuje praktyka, zapobiegać jest niejednokrotnie łatwiej niż naprawiać, co dodatkowo wskazywałoby na zasadność stosowania procedur minimalizujących negatywne skutki nieprzemyślanych decyzji. Procedur przewidzianych m.in. przez działy compliance, które od dłuższego czasu przestały być odbierane jako fanaberia, a stały się symbolem dojrzałości organizacyjnej i nowoczesności firmy. Sprawnie funkcjonujący dział ds. zgodności umożliwia zbudowanie długoterminowej stabilności i wiarygodności, które bezpośrednio przekładają się na zaufanie klientów i kontrahentów. Etyczne działanie po prostu się opłaca, wpływa bowiem korzystnie na budowanie wizerunku solidnego przedsiębiorcy. Niestety wiele firm, nie tylko z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, nastawionych jest na natychmiastowy zysk, uczciwość i transparentność spychając na dalszy plan. Podstawowy błąd tej krótkowzroczności koncepcyjnej wynika z faktu, że mimo iż wprowadzenie skutecznego compliance wymaga czasu i uwagi, jest to inwestycja o wysokiej stopie zwrotu, a nie – jak wiele osób nadal uważa – niepotrzebny koszt.

Ta wydawałoby się prosta matematyka przerasta prezesów nawet największych korporacji, którzy dopiero w sytuacji kryzysu analizują zyski i straty. Straty, które rzutują na wiele sfer. Począwszy od wyników finansowych, przez równie istotne aspekty wizerunkowe, utratę reputacji i w rezultacie klientów, ograniczenie swobody funkcjonowania, wymianę kadry, koszty różnorakich postępowań, na czasami i miliardowych karach sądowych i aresztowaniach kończąc. W świetle powyższego wydatki związane z zatrudnieniem specjalistów ds. compliance czy np. wydłużeniem procedowania pewnych procesów, są wręcz znikome w porównaniu z konsekwencjami ignorowania tej sfery.

A jednak.

Jaka jest przyczyna tego braku logiki? Być może relatywnie duża rotacyjność kadry zarządzającej, dla której zysk „tu i teraz” jest dobrem nadrzędnym. Lub też brak solidnych fundamentów w zakresie działania zgodnego nie tylko z prawem, ale i ogólnoprzyjętymi normami społecznymi czy moralnymi. Bez względu jednak na czynniki wpływające na taki stan rzeczy, liczba kar nakładanych na przedsiębiorców w związku z dokonywanymi przez nich manipulacjami jest nadal niepokojąco wysoka. Dotyczy to sankcji zarówno wobec całych instytucji, jak i poszczególnych osób, w tym compliance ofifcerów. W większości krajów rozwiniętych osobista odpowiedzialność, zwłaszcza członków zarządu, to norma, a w USA i Wielkiej Brytanii menedżerowie dopuszczający do udziału w kartelach, poza dotkliwymi konsekwencjami pieniężnymi, mogą również trafić na wiele lat do więzienia.

Czego dotyczą naruszenia? W przypadku branży finansowej, w obrębie której najczęściej dochodzi do fraudów , mają miejsce na przykład manipulacje stopami LIBOR czy też niezgodne z prawem wpływanie na światowe rynki foreign exchange. W 2015 r. pięć największych banków działających w USA, czyli amerykańskie JPMorgan Chase i Citigroup oraz brytyjskie Barclays i Royal Bank of Scotland, a także szwajcarski USB AG, zostało ukaranych przez Rezerwę Federalną grzywnami wynoszącymi łącznie ok. 5 600 000 000 mld USD za manipulowanie kursami walut i stopami procentowymi.

Zarzuty regulatorów dotyczyć mogą też nieprawidłowości przy sprzedaży papierów zabezpieczonych hipotecznie, tzw. MBS-ów. Wśród rekordzistów w tej dziedzinie na pierwszym miejscu znajduje się Bank of America, który musiał zapłacić Departamentowi Sprawiedliwości USA niemal 16 700 000 000  USD. Podobna kara grozi Deutsche Bankowi, który mimo iż sprzedał znacznie mniej MBS-ów niż  amerykański gigant, jest narażony na karę w wysokości 14 000 000 000 USD. Wcześniejsze konsekwencje niewłaściwych procederów to m.in. spadek akcji, który nastąpił zaraz po tym, gdy w październiku 2016 r. szef DB nie doprowadził do ugody.

Nie jest to jednak jedyny problem, z którym musi się ostatnio zmagać niemiecka firma. Kilka dni temu wyszło na jaw, że w tzw. stress-testach Deutsche Bank wypadł lepiej dzięki zgodzie EBC na uwzględnienie efektów transakcji sprzedaży udziałów w instytucji finansowej w Chinach. Zgodzie, która została udzielona, mimo iż do tej pory transakcji nie udało się sfinalizować. Ponadto w pierwszym kwartale 2016 r. niemiecki bank przyznał się do manipulacji na rynkach złota i srebra, ujawniając jednocześnie, że w procederze tym brały również udział Bank Nova Scotia, HSBC i UBS. W najbliższej przyszłości mają być złożone kolejne pozwy związane z tą sprawą m.in. przeciwko Barclays, BNP Paribas Fortis, Standard Chartered i Bank of America.

Niejednokrotnie też sankcje dotyczą obszarów związanych z praniem pieniędzy i finansowaniem terroryzmu. W połowie 2015 r. na dwa największe szwedzkie banki, czyli Nordeę i Handelsbanken, nałożono kary wynoszące w sumie prawie 10 mln euro, za zaniedbania w powyższej dziedzinie.  Jak wyjaśniał szwedzki odpowiednik Komisji Nadzoru Finansowego banki m.in. nie oszacowały ryzyk u swych różnych klientów, a Nordea w niektórych przypadkach była wręcz świadoma ich istnienia.

Kary nakładane przez polskiego regulatora z obszaru finansów w ostatnich miesiącach nie są aż tak spektakularne, a dotyczą zazwyczaj różnego rodzaju zaniechań, w tym w zakresie obowiązków informacyjnych.

I tak na przykład w czerwcu br. KNF nałożył na Noble Securities SA karę w wysokości 300 000 zł za świadczenie usług doradztwa inwestycyjnego na rzecz klientów bez wymaganego zezwolenia. Za to samo, miesiąc później, ukarał Bank PKO SA, wyznaczając jednak połowę niższą kwotę. Wyższe sankcje dotyczyły zaś nienależytego wykonania obowiązków informacyjnych, w rezultacie czego spółki takie jak Petrolinvest SA, MSX Resources SA czy Polimiex Mostostal SA zobowiązane zostały do zapłaty odpowiednio 800 000 i 700 000 zł.

Łamanie norm, tak prawnych, jak i etycznych, to rzecz jasna nie tylko domena strefy finansowej. Firmy ze wszystkich branż, konkurując ze sobą, stosują niejednokrotnie nieuczciwe praktyki rynkowe, związane np. z tworzeniem karteli czy też malwersacjami w obszarze procesów zakupowych.

Pod koniec listopada 2015 r. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podtrzymał decyzje UOKiK w sprawie nadużywania pozycji dominującej przez PKP Cargo, obniżywszy jednak wysokość kary nałożonej przez Urząd z 16 500 000 zł do ok. 2 200 000 zł,. Zarzut dotyczył odmowy, bez uzasadnionej przyczyny, świadczenia usług na rzecz jednego z przedsiębiorców  w obrębie trzech stacji w województwie dolnośląskim, zlokalizowanych przy kopalniach kamienia.

Po niespełna 12 miesiącach spółka została ukarana już znacznie wyższą kwotą, bo ponad 14 000 000 zł, za ograniczanie konkurencji na rynku towarowych przewozów kolejowych. Sprawa toczyła się od prawie dekady. W 2006 r. UOKiK zaczął analizować wprowadzone przez PKP regulacje, zgodnie z którymi firma mogła odmówić podpisania umowy specjalnej z przedsiębiorcą uznanego przez nią za konkurenta. W praktyce oznaczało to przyznanie atrakcyjnych upustów cenowych jedynie tym podmiotom, które nie rywalizowały bezpośrednio z Polskimi Kolejami Państwowymi. Tym samym działania konkurencji dominanta zostały w zasadzie uniemożliwione, co negatywnie wpłynęło na rozwój rynku towarowych przewozów kolejowych.

Innym przykładem naruszającym konkurencję jest ustalanie cen towarów lub usług m.in. przez związki przedsiębiorców. UOKiK prowadzi wiele postępowań antymonopolowych, które kończą się karami finansowymi o różnej dotkliwości. Jedną z lżejszych sankcji Urząd nałożył na Związek Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności i Wspomagania Rozrodu. Przyznana we wrześniu 2016 r. kara 13 000 zł była konsekwencją zmowy cenowej zrzeszonych w ZPOLNWR przedsiębiorców, którzy w konkursie Ministerstwa Zdrowia na wybór realizatorów programu zdrowotnego Program – Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013-2016 stanowili większość oferentów.  Ofiarą ustalania cen padły również Agencja Mienia Wojskowego, Jednostka Wojskowa nr 4226  i Komenda Główna Policji, gdy przeprowadzały zamówienie publiczne na dostawę czytników linii papilarnych i przedmiotów zaopatrzenia mundurowego. W lutym 2015 r. wydano w tym zakresie dwie decyzje, tym razem kary były wyższe,  osiągnęły bowiem pułap prawie 100 000 zł.

Ze względu jednak na fakt dużej dysproporcji między profesjonalnymi przedsiębiorcami, a niedoświadczonymi klientami, obszarem najbardziej wystawionym na ocenę, w którym kary sięgają najwyższych pułapów, są działania wprowadzające konsumentów w błąd lub w negatywny sposób wpływające na ich sytuację. Na tej płaszczyźnie znacznie więcej instytucji może nałożyć kary na firmy nieprzestrzegające przepisów, zasad branżowych oraz norm etycznych. Z oczywistych względów najbardziej aktywnym jest tu Prezes UOKiK.

O szkodliwości oszukiwania klientów dotkliwie przekonała się np. grudziądzka Masmal Dairy, produkująca m.in. „Masło ekstra 200 g”, „Masło ekstra osełka 300 g”, „Masło ekstra z Warlubia 200 g”, „Masło ekstra Amir 200 g”. Zgodnie z unijnym rozporządzeniem masło to produkt składający się z tłuszczu mlecznego w ilości od 80 do 90 proc, który nie może zawierać ani grama tłuszczu roślinnego. W wyniku prowadzonych postępowań wyszło na jaw, że produkty Masmal Dairy były długotrwale fałszowane tłuszczem roślinnym, za co w styczniu 2015 prezes UOKiK nałożył na spółkę kare prawie 1 500 000 zł.

Rok później Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowanie przeciwko firmie
z zupełnie innej branży, ale również wprowadzającej klientów w błąd. Pod lupę trafiła spółka Tax Care, oferująca produkty ubezpieczeniowe z elementem inwestycyjnym. Na podstawie licznych skarg konsumentów stwierdzono, że doradcy firmy eksponowali jedynie korzyści oferowanych transakcji, nie informując przy tym np. o ryzyku związanym z inwestycją. Okazało się, że zafałszowanie informacyjne dotyczyło samego produktu, okresu obowiązywania umowy, wysokości i częstotliwości opłacania składki, przyszłych zysków, ryzyka i opłat związanych z produktem. Kara – 770 990 zł.

W tym samym czasie karę pieniężną, aczkolwiek wielokrotnie wyższą, gdyż obejmującą 4 500 000 000 zł otrzymał T-Mobile Polska za bezprawne poinformowanie klientów o podwyższeniu abonamentu o 5zł, po bezpodstawnej zmianie wysokości tej opłaty. Podobnie było w przypadku UPC, która zapłaciła „jedyne” 800 000 zł. W obydwu przypadkach naruszenia wynikały z faktu, iż umowy zawarte z abonentami nie zawierały klauzuli modyfikacyjnej, co w rezultacie wprowadzało odbiorców w błąd. Rok wcześniej z kolei Urząd ukarał Vectrę karą ponad 490 000 zł za automatyczne przedłużanie umów zawartych na 6-miesięczny okres, bez umożliwienia klientom podjęcia samodzielnej decyzji w tym zakresie.

Warto w tym miejscu dodać, że firmom telekomunikacyjnym przygląda się również inny regulator, czyli Urząd Komunikacji Elektronicznej, który także ma uprawnienia do nakładania kar finansowych. Pod koniec ubiegłego roku decyzją UKE zostały np. nałożone kary na spółkę Telekomunikacja dla Domu, wynoszące prawie 60 000 zł. Chodziło o pobieranie od konsumentów opłaty wyrównawczej, w przypadku wypowiedzenia umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych oraz o wykonywanie połączeń telefonicznych, w trakcie których oferowane były usługi świadczone przez Spółkę oraz uzgadniany był termin wizyty przedstawiciela Spółki, mimo braku wymaganej zgody użytkowników końcowych. Podobne zarzuty w październiku 2016 UKE postawiło spółce PGT, dodatkowo karząc ją kwotą ponad 100 000 zł za nieokreślenie w treści umów o zapewnienie przyłączenia do publicznej sieci telekomunikacyjnej, zawartych w ramach określonej promocji numeru tymczasowego przydzielonego abonentowi.

Bardzo wysokie kary związane są również z bagatelizowaną niekiedy działalnością reklamową, której negatywna ocena może dotyczyć zarówno celowego wprowadzania konsumentów w błąd, jak i braku należytej staranności w informowaniu o cechach produktu. Czytelność przekazu powinna być sprawą priorytetową, zwłaszcza w branżach, które dotyczą tak newralgicznych sfer jak zdrowie czy finanse.

Ten fakt zbagatelizowała m.in. pozabankowa instytucja Vivus Finance, obiecująca konsumentom pod koniec 2015 roku, że otrzymają oni pożyczkę w 15 minut. W reklamach telewizyjnych, internetowych, outdorowych nie znalazła się jednak informacja, że czas ten jest liczony od momentu pozytywnego rozpatrzenia wniosku o udzielenie pożyczki. Brak precyzji w komunikacie był zdaniem Prezesa UOKiK nieuczciwą praktyką rynkową, dlatego nakazał firmie publikację stosownego oświadczenia na jej stronie internetowej oraz w jednym wydaniu papierowym i wydaniu internetowym trzech dzienników ogólnopolskich o nakładzie co najmniej 100 000 egzemplarzy.

Oczywiście znacząca część postępowań prowadzonych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów kończy się sankcją finansową lub nakazem opublikowania przyznania się do winy. I tak było m.in. na początku 2016 r. kiedy to prezes UOKiK nałożył karę na pięć instytucji finansowych twierdząc, że ich reklamy kredytów konsumenckich nie są wystarczająco zrozumiałe i jednoznaczne. W wątpliwość podano m.in. zbyt małą czcionkę i krótki czas wyświetlania informacji w przekazach takich firm jak Alior Bank (kampania „Gwarancja najniższej raty”), Bank BGŻ BNP Paribas (kampania „Orzech odsetkowy”), Euro Bank (kampania „Warto sprawdzić jakość i cenę. Kredyt gotówkowy z atrakcyjnym oprocentowaniem już od 5,7 proc.”), Credit Agricole Bank Polska (kampania  kampanii „Kredyt prostoliczony za 10 zł”) Provident Polska (kampania „Spróbuj i zostań”). W sumie zakwestionowano 31 spotów, w rezultacie czego na każdego z przedsiębiorców został nałożony obowiązek publikacji na ich koszt oświadczenia informującego o wydaniu decyzji Prezesa UOKiK i opisującego niedozwoloną praktykę: po pierwsze w formie 15-sekundowego filmu, który ma być emitowany raz dziennie przez trzy dni z rzędu w TVP1 w godzinach od 17 do 19.30, po drugie na ich własnych stronach internetowych przez trzy miesiące.  

Na marginesie można wskazać, że nie były to jedyne kłopoty Alior Banku . Kolejna sprawa dotyczyła sposobu potraktowania klientów posiadających lokaty terminowe we frankach szwajcarskich. Bank jednostronnie zmienił regulamin, w rezultacie czego konsumenci stracili możliwość wypłaty zgromadzonej gotówki w walucie lokaty. Doszło więc do istotnej nieprawidłowości polegającej na tym, że zmiana warunków umowy terminowej możliwa jest jedynie za zgodą obydwu stron, chyba, że posiada klauzulę modyfikacyjną. Tu jej nie miała. Klienci powinni byli mieć możliwość kontynuowania umowy do końca trwania okresu, na jaki została zawarta, a zostali postawieni przed wyborem wypłaty zgromadzonych środków w złotówkach lub utraty odsetek. Ze względu na tak znaczące ograniczenie swobody dysponowania własnym kapitałem, wprowadzone do regulaminu w budzący zastrzeżenia sposób, Prezes UOKiK nałożył na Alior Bank 300 300 000 złotych kary.  

Niedbanie o klientów skutkowało również karą dla Getin Noble Banku. Prezes UOKiK zobowiązał firmę do oddania 100 zł każdemu, komu nie rozpatrzyła reklamacji w terminie 30 dni. Jak można przeczytać w stanowisku regulatora tego typu opóźnienia naruszają dobre obyczaje, Kodeks Etyki Bankowej, a od 5 sierpnia 2015 roku także ustawę o rozpatrywaniu reklamacji przez podmioty rynku finansowego i o Rzeczniku Finansowym, regulującą zasady reklamacji.

Za brak precyzji Prezes UOKiK ukarał też na początku 2015 r. m.in. Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie Generali, odmawiające wypłaty odszkodowania, jeżeli śmierć osoby ubezpieczonej miała związek z jej uczestnictwem w zajęciach sportowych o ryzykownym charakterze. Ponieważ w zawieranych z klientem umowach nie zostało wyszczególnione co TUZ uważa za sporty niebezpieczne, chociaż było to traktowane jako wyłączenie negatywne dla konsumenta oraz znalazło się w nich postanowienie o zmniejszeniu kwoty wypłacanych świadczeń w sytuacji nieterminowego poinformowania przez konsumenta o pewnych faktach, na spółkę została nałożona kara w wysokości prawie 190 000 zł.

Brak dokładności może być brzemienny w skutkach w sytuacji, gdy sprawa dotyczy luk w systemach zabezpieczeń firm, zwłaszcza finansowych. Przekonał się o tym Plus Bank. W styczniu 2015 r. hakerowi udało się wejść w posiadanie danych osobowych, historii rachunków oraz szczegółów kart kredytowych. Zażądał wówczas od firmy „kaucji” 200 000 zł za milczenie, grożąc ujawnieniem danych (którego zresztą dokonał pół roku później). Sprawą zajął się KNF i GIODO, który również nierzadko ma ręce pełne roboty.  

Gdy jednak działania firm nie dość, że są intencjonalne, ale dodatkowo uderzają w ogromną rzesze odbiorców oraz rzutują na inne sfery, np. środowisko naturalne czy bezpieczeństwo publiczne, kary sięgają niebotycznych kwot. Najbardziej znanym tego typu casem ostatniego czasu jest tzw. afera spalinowa Volkswagena, w efekcie której spółka zobowiązana została do zapłaty ponad 15 mld dolarów za manipulowanie parametrami spalin w silnikach diesla. Horrendalna kwota to wynik ugody złożonej przed sądem w San Francisco przez poszkodowanych, jednak reperkusje „dieselgate” sięgają znacznie głębiej. Tak potężne zachwianie reputacji firmy zajmującej się handlem powoduje m.i.n utratę zaufania wśród klientów, co w konsekwencji mogło spowodować spadek sprzedaży aut, czyli kolejne straty.

To tylko wycinek z ogromnego zbioru przypadków, w których spółki zignorowały wartość jaką jest zapewnienie sprawnie funkcjonującego działu compliance w ich strukturach. Należy jednak przy tym pamiętać, że utworzenie takiej sekcji wewnątrz firmy nie może stanowić jedynie zasłony dymnej dla prowadzenia nielegalnej działalności. Owszem, organy nakładające kary biorą pod uwagę fakt zorganizowania bądź nie działu ds. zgodności w danym przedsiębiorstwie, aczkolwiek nie wystarczą tutaj nieefektywnie wdrożone polityki czy nieprzemyślane procedury. Aby skutecznie ustrzec firmę przed kryzysem, należy zastosować zaawansowane metody i zatrudnić wykwalifikowanych specjalistów, co dla niektórych stanowi zbędny koszt. Taka krótkowzroczność świadczy o braku staranności, co w konsekwencji może obciążyć firmę w przypadku, gdy dojdzie do procesu, a na pewno nie pozwoli jej skorzystać z programu łagodzenia kar. Co jest karą samą w sobie, ponieważ podejmowanie działań mających na celu minimalizowanie praktyk naruszających normy etyczne i prawne uważane jest m.in. przez polskich regulatorów , za okoliczności łagodzące.

Z punktu widzenia kompleksowej kalkulacji kosztów nakłady finansowe przeznaczone na sprawny system compliance są znikome w stosunku do wysokości przyszłych kar, które mogą wynosić nawet 10% obrotu osiągniętego w roku poprzedzającym wydanie decyzji stwierdzającej naruszenie. Co ciekawe, jak wynika z badań Deloitte Advisory w Polsce aż 76 proc. członków rad nadzorczych uważa, że ich firmy są przygotowane na sytuacje kryzysowe. Prawdopodobnie te optymistyczne statystyki wynikają w dużej mierze z niewiedzy i braku negatywnych doświadczeń na koncie.

Warto jednak być mądrym przed szkodą.  I zapamiętać słowa byłego prezesa UOKiK Adama Jassera , że „(…) dobry i skuteczny program compliance jest tak naprawdę antytezą karania”.

 

Autorka: Agata Kowalczyk-Borek
Napisz do autorki: info@forumcompliance.com

 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.